Praca na statku ma swoje zalety. Odwiedzasz kraje, do których normalnie z różnych względów byś się nie wybrał (bo jest tam zbyt niebezpiecznie, bo wybuchła właśnie jakaś epidemia, bo nie ma tam nic co Cię interesuje…) Jest też oczywisty minus tego wszystkiego: najprawdopodobniej zobaczysz tylko lotnisko, port, drogę je łączącą i hotel. Czasem (tak jak np. w przypadku Gabonu) można „zwiedzić” trochę więcej. Nie istnieje bowiem droga łącząca jedyne w kraju lotnisko przyjmujące loty międzynarodowe z portem, i trzeba zaliczyć lot wewnętrzny miejscowymi liniami.
Nie udało mi się zobaczyć zbyt wiele w tym kraju: byłem zaledwie 2 dni w stolicy Gabonu – Libreville i kilka dni w Port-Gentil (jednym z tych miejsc, gdzie na ludzi z aparatem fotograficznym miejscowi patrzą dość nieprzychylnym wzrokiem). Jako, że moja wizyta tutaj jest poniekąd związana z branżą naftową, która ma olbrzymi wpływ na sytuację polityczną i ekonomiczną Gabonu, to postanowiłem napisać kilka słów o tej ciekawej relacji wielkiego biznesu i polityki.
Gabon to była francuska kolonia. Jest jednym z najspokojniejszych i najbezpieczniejszych państw Czarnego Lądu. Posiada olbrzymie pokłady ropy naftowej i gazu ziemnego. Produkt krajowy brutto na głowę mieszkańca z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej jest niewiele mniejszy niż w Polsce. Kraj w Rankingu Ludzkiego Rozwoju zajmuje piąte miejsce wśród wszystkich państw na kontynencie. Nie miała tu miejsca wojna domowa, jak w sąsiednim Kongu i Angoli, a władza nie wygnała i nie wybiła jednej trzeciej obywateli, jak w Gwinei Równikowej. Pomimo bogactw naturalnych (5 miejsce pod wzgledem wielkości złóż uranu na świecie) i stabilności politycznej Gabon to państwo biedaków żyjących za mniej niż 2 dolary dziennie, mieszkających w starych zardzewiałych blaszakach, których nie sposób nie dostrzec spacerując ulicami stolicy.
Jak to możliwe, że kraj, który powinien stać się drugim Kuwejtem jest pogrążony w nędzy? Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy się cofnąć w czasie o dobre 50 lat. W 1960 r. Francja przyznała 14 państwom afrykańskim (swoim byłym koloniom) niepodległość. Francuska kultura, gospodarka i polityka zdominowała Gabon. Stał się on skrajnym, graniczącym z karykaturą, przykładem neokolonializmu. W 1967 r. prezydentem został (za przyzwoleniem Francji oczywiście) Omar Bongo Ondimba, i rządził nieprzerwanie przez 41 lat. W 1968 r. zadekretował system jednopartyjny. Swoją decyzję uzasadniał tym, że system wielopartyjny „dla młodych afrykańskich narodów” oznacza tylko „chaos i stagnację”. Nowy system dał szefowi państwa pewne zwycięstwa wyborcze: w 1973 r. – 95,6% głosów, w 1979 rewelacyjny wynik 108,5%, a w 1986 skromniejsze 99,7%.
Boom naftowy lat siedemdziesiątych uczynił z Gabonu bogaty kraj. Prezydent de Gaulle pragnął przełamać hegemonię anglosaską w handlu naftowym i w tym celu powołał kompanię Elf Aquitaine (obecnie Total). Jej filia Elf Gabon rozpoczęła działalność na rynku gabońskim i dzięki korzystnym kontraktom przyniosła Francji olbrzymie przychody. To w tamtym okresie Elf zbudował swoje porównywalne z państwowymi tajne służby i powiązał swoje interesy z interesami politycznych elit i partii we Francji. Oczywiście płacił też Bongowi. Z kolei prezydent, wspierany przez clan gabonais (czyli żyjących w Gabonie Francuzów), swoim majątkiem bezpośrednio angażował się we francuską politykę. „Obdarowywał” wielu czołowych paryskich polityków i wspierał ich partie. Z Bongo dogadywali się wszyscy prezydenci, od de Gaulle’a, poprzez Pompidou, Giscarda d’Estaing, Mitterranda i Chiraca, aż po Sarkozy’ego. I wszyscy ci prezydenci swoją afrykańską politykę uprawiali z pominięciem parlamentu. Bongo ujmował to tak: „Gabon bez Francji jest jak auto bez kierowcy. Francja bez Gabonu jest jak auto bez benzyny.” Zgodnie z umowami o współpracy Francja zawsze miała zapewnione uprzywilejowane warunki dostaw. W 1983 r. trafiało do niej 77% gabońskiego eksportu. A Francuzi prowadzili w tym kraju 70% inwestycji. Za każdego franka, który trafiał do Gabonu aż 2,8 franka płynęło z powrotem do Francji. Przez lata miejscowe rolnictwo kompletnie podupadło: pod koniec lat osiemdziesiątych rolniczo użytkowano tylko 1% gruntów a 80% żywności trzeba było sprowadzać. Ponadto Gabon stał się swego rodzaju bazą operacyjną francuskiej polityki w Afryce. To z Gabonu interweniowały elitarne francuskie oddziały w Czadzie, Beninie, Nigrze, Kongu, Zairze, Mauretanii i Republice Środkowoafrykańskiej. W wielu miejscach tajne służby działały nieoficjalnie, dostarczając broni i najemników – np. w Biafrze, Kongu czy Angoli. Gabon dwa razy znalazł się w światowej czołówce: w 1984 r. w spożyciu szampana na głowę mieszkańca i w 2009 r. w śmiertelności dzieci.
Omar Bongo był uważany za jednego z najbogatszych ludzi na ziemi. W 1997 r. jego majątek znalazł się w centrum zainteresowania opinii społecznej, po tym jak wg raportu Senatu Stanów Zjednoczonych jego wydatki miały wynosić 55 mln funtów rocznie. W 1999 r. podkomisja amerykańskiego Senatu ds. śledztwa w Citibanku wyliczyła, że Bongo posiadał 130 mln USD na prywatnym koncie bankowym. Pieniądze te mogły pochodzić z funduszy państwowych. W 2005 r. w Stanach Zjednoczonych pojawiły się zarzuty przeciwko znanemu lobbyście Jackowi Abramoffowi. Miał on domagać się 9 mln USD od Omara Bongo za zorganizowanie spotkania z prezydentem George’em W. Bushem, i skierować pieniądze do jednej ze spółek w stanie Maryland. Prezydent Bongo spotkał się z prezydentem Bushem w Białym Domu w 2004 r., dziesięć miesięcy po rzekomej propozycji Abramoffa. W 2007 r., na wniosek dwóch organizacji pozarządowych, francuska policja wszczęła dochodzenie w sprawie majątku prezydenta Bongo. Organizacje te odkryły, że prezydent i jego rodzina posiadają we Francji 39 nieruchomości (m.in. w Paryżu i na Lazurowym Wybrzeżu), 9 samochodów i 70 kont bankowych. Wysunęły również podejrzenie, że majątek ten może pochodzić ze zdefraudowanych pieniędzy pochodzących ze sprzedaży gabońskiej ropy naftowej. Według Transparency International same nieruchomości warte były 190 mln USD. W 2007 r. synowa Bonga, żona Ali-Ben Bonga, w czasie reality show „Really Rich Real Estate” emitowanego w telewizji American Music Channel VH1, zakupiła posiadłość w Malibu o wartości 25 mln USD. Wiadomość o tym wywołała skandal w jej kraju. W 2009 r. francuski sąd zdecydował o zamrożeniu kont bankowych Omara Bongo we Francji i na wniosek Transparency International wszczął dochodzenie przeciwko niemu i dwóm innym afrykańskim przywódcom: prezydentowi Teodoro Obiang Nguemie Mbasogo i Denisowi Sassou-Nguesso, w sprawie kradzieży państwowych środków. Jednak dochodzenie wstrzymano argumentując, że Transparency International nie ma kompetencji do występowania przed francuskimi sądami przeciw zagranicznym szefom państw.
Omar Bongo Ondimba zmarł 7 czerwca 2009 r. w Barcelonie. Pozostawił majątek szacowany na 2,7 miliarda dolarów. Szacuje się, że mógł on sprzeniewierzyć nawet 25% PKB Gabonu. Następcą został mianowany jego syn Ali, który już wcześniej sprawował różne funkcje rządowe. W 2009 r. wygrał wybory, którym towarzyszyły oskarżenia o masowe oszustwa. Drugi prezydent wolnego Gabonu mając w ręku pełnię władzy, był głównym beneficjentem bogactwa, jakie spłynęło na to państwo po odkryciu ropy. Za jego plecami stała Francja, której największy koncern naftowy – Total posiada na wodach terytorialnych Gabonu 60 platform wiertniczych. Cieszył się również cichym przyzwoleniem Stanów Zjednoczonych. Kiedy Amerykanie poczuli na plecach oddech chińskiej konkurencji w Afryce, natychmiast wysłali Colina Powella na małe tournée po Gabonie. Sekretarz stanu odwiedził nowo powstały rezerwat przyrody niedaleko stolicy kraju, gdzie chwalił to, co może osiągnąć „stabilny i odpowiedzialny rząd”.
W Gabonie ropa nie tryska już z taką siłą jak kiedyś. Kraj jest bogaty w drewno, ale nie jest to równie dochodowy interes jak ropa. Dlatego Ali Bongo postanowił przestawić kraj na turystykę. W 2002 r. prezydent umieścił 10% powierzchni kraju w parkach narodowych i rezerwatach. Kraj ma więc niewyczerpany potencjał, ale jest kompletnie nieprzygotowany pod względem infrastrukturalnym. Brakuje porządnych szlaków komunikacyjnych, hoteli, elektrycznośi, wodociągów, internetu, itd. W interesie Bonga II jest nieprzejedzenie reszty środków z ropy (o ile już tego nie zrobił). W przeciwnym razie, kiedy skończą się petrodolary Gabon stanie się kolejnym afrykańskim krajem zapomnianym przez cywilizację. Kompanie naftowe, w sobie znany sposób, są w stanie wynegocjować w Afryce kontrakty wydobywcze, zgodnie z którymi państwo zatrzymuje 20% – 30% wpływów z wydobycia ropy, podczas gdy w innych regionach świata zgadzają się by państwo zatrzymywało 70% – 90%. Do niedawna, europejskie firmy naftowe mogły odliczać od podatków wydatki na łapówki w krajach rozwijających się.
ps. Chciałem wrzucić do tego posta więcej niż jedno swoje zdjęcie, ale nie mam tu dostępu do żadnych programów graficznych, a internet jest strasznie wolny, przez co samo wklejanie powyższych obrazków zajęło mi ponad 3 godziny.
Pozdrawiam z Gabonu !!!
Leave A Reply