To będzie jeden z tych postów, w których nie tekst jest najważniejszy. W tym przypadku najważniejsze są zdjęcia. I nie chodzi wcale o to, że nie ma o czym pisać. Ale jedna fota oddaje tu więcej niż tysiące słów. Zresztą sami oceńcie jak wyglądałby ten wpis, gdybym tylko słowami chciał zmusić Waszą wyobraźnię do współpracy:
”Jedną z charakterystycznych form ukształtowania powierzchni są tu tzw. ostańce, czyli formy powstałe wskutek erozji wiatrowej. Wywiewanie piasku i pyłu, czyli deflacja powoduje, że na miejscu pozostaje materiał odporny na ten proces. Długotrwałe uderzanie piaskiem i pyłem niesionym przez wiatr (tzw. korazja) o pagórki zbudowane z litych skał na pustyni skutkuje niszczeniem pagórków u podstawy, gdzie zawartość piasku i pyłu w powietrzu jest największa. Niszczone są również ich najmniej odporne miejsca. W ten sposób powstają formy skalne o bajecznych wprost kształtach” .
(źródło: http://www.eduscience.pl)
I co? Podoba się Wam? Bo mi ani trochę. Dlatego jak napisałem wcześniej: w tym przypadku tylko zdjęcia oddadzą klimat (o ile to oczywiście możliwe na blogu). Ale o jakie miejsce właściwie chodzi? W sumie to o dwa różne: Czarną Pusynię i Białą Pustynie, będące częścią Pustyni Zachodniej w Egipcie. Na początek kilka słów wprowadzających w temat.

Wielka Pętla Pustyni Zachodniej (źródło: http://www.logo24.pl)
Pustynia Zachodnia to część pasa Sahary ciągnącego się przez północną Afrykę. Zajmuje obszar 2/3 powierzchni Egiptu. I jest bardzo różnorodna. Odnajdziemy tu wszystkie 3 typy pustyń: hamada (kamienista), serir (żwirowa) i erg (piaszczysta). Większość turystów trasę z Kairu do Luksoru przebywa pociągiem lub autobusem – wzdłuż Nilu. Jednak drogę tą można pokonać w jeszcze inny sposób: używając liczącej ponad 700 km Wielkiej Pętli Pustyni Zachodniej. Biegnie ona przez cztery tzw. wewnętrzne oazy: Bahariję, Farafrę, Dachlę i Chargę. I jeśli chodzi o wrażenia wizualne to jest naprawdę ciężka do przebicia. W tym miejscu warto wspomnieć o jednej kwestii „organizacyjnej”. Egipt jest raczej bezpiecznym krajem. Ale nie zawsze i nie wszędzie. Kiedy ja tam byłem 3 lata temu odcinek drogi łączącej Luksor z pierwszą oazą na trasie – Chargą był nieprzejezdny. Aby się do niej dostać należało dojechać pociągiem kilkadziesiąt kilometrów na północ do miasta Asjut. Stamtąd jest już bezpośrednie połączenie autokarowe z Wielką Pętlą Pustyni Zachodniej. W Asjut okazało się, że jestem jedynym turystą na tamtejszym dworcu kolejowym. I od razu zostałem zlokalizowany przez patrol policji, a następnie odeskortowany na pobliski dworzec autobusowy. Musiałem obiecać, że wyjadę w ciągu godziny. Dla własnego bezpieczeństwa. Od policjantów dowiedziałem się, że Asjut jest najbardziej nieprzyjaźnie nastawionym do obcokrajowców miejscem w całym Egipcie. Było też pierwszym miastem w latach 90 XX w. które ustanowiło strefę zakazaną dla turystów, ze względu na tutejsze silne zgrupowanie skrajnych islamistów Bractwa Muzułmańskiego, którzy walcząc przeciwko państwu, atakowali turystów oraz siły bezpieczeństwa. Jeśli dodamy do tego jeszcze informację, że do końca XIX w. odbywał się tu największy w Egipcie targ niewolników to mamy w pełni nakreślony obraz tego „czarującego” miejsca. Na szczęście był to jedyny nieprzyjemny incydent w czasie tego wyjazdu. W każdym razie jeśli kiedykolwiek zamierzacie odwiedzić Egipt to omijajcie to miasto szerokim łukiem.
Tyle o bezpieczeństwie. Wracajmy na Pustynię Zachodnią. Mi z braku czasu udało się odwiedzić tylko dwie z czterech oaz: Dachlę i Bahariję. Największą atrakcją tej pierwszej jest wczesnośredniowieczne miasteczko al-Qasr (po arabsku „forteca”) – nieprzerwanie zamieszkane od X w. Jego położenie, zachowane wąskie uliczki i podwórka, na których ciągle toczy się życie (i to dokładnie tak samo jak przed setkami lat) sprawiają, że Dachla doczeka się w przyszłości (niedalekiej mam nadzieję) oddzielnego posta. Dlatego teraz nie będę się o niej rozpisywał. My tymczasem przenieśmy się do drugiej oazy – Bahariji, a dokładniej do jej stolicy Bawiti. Ale tylko na chwilę, ponieważ samo miasto nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Ludzie przyjeżdżają tu głównie z jednego powodu: żeby wypożyczyć na 2 dni jeepa z kierowcą – tylko tak bowiem można dotrzeć do obu pustyń: Czarnej i Białej.
Ta pierwsza zaczyna się już około 30 km na południe od Bawiti. Krajobraz wygląda tak jakbyśmy nagle przenieśli się na Księżyc. Cały teren pokryty jest powulkanicznym czarnym żwirem i kamieniami, kwarcytem i bazaltem. Tylko gdzieniegdzie dostrzegamy żółte plamy piasku. Wrażenie jest niesamowite. I kiedy wsiadamy z powrotem do auta i zdaje się, że główny punkt programu jest za nami to na horyzoncie pojawia się Biała Pustynia. I okazuje się jeszcze bardziej oszałamiająca niż jej „czarna siostra” (sorry za rasizm). Gdyby nie to, że temperatura wynosi tu w styczniu ponad 30°C można by pomyśleć, że patrzymy się na zaspy śnieżne. Biała Pustynia składa się bowiem w całości z kredy i wapienia, w których wiatr wyrzeźbił niesamowite formy. Naprawdę ciężko opisać to słowami. I nie użyć przy tym słowa „zajebiście” odmienianego przez wszystkie przypadki. Ale jako, że od jakiegoś czasu nie mieszkam w Polsce i muszę być na co dzień kulturalny to go nie użyję. I w tym miejscu czas zakończyć ten wpis. Po prostu popatrzcie na zdjęcia. Jest przynajmniej kilka powodów, dla których choć raz w życiu warto odwiedzić Egipt, a Czarna i Biała Pustynia to moim zdaniem powód nr 1.

Czarna Pustynia

Czarna Pustynia

Czarna Pustynia

Biała Pustynia

Biała Pustynia

Biała Pustynia
Leave A Reply