To będzie dość lekki post – bez polityki, rzucania mięsem i marokańskich naganiaczy. Filmem, który od zawsze najbardziej kojarzył mi się z Marokiem jest „Casablanca” z 1942 r. Jednak kiedy dowiedziałem się, że zrealizowano go w całości nie ruszając się z amerykańskiego studia, to kompletnie przeszła mi ochota na odwiedzenie tytułowego miasta. Co prawda można napić się tam drinka w „Rick’s Cafe”, ale lokal powstał dopiero 10 lat temu – więc z tym filmowym nie ma absolutnie nic wspólnego… Ale od początku: pierwszy film został zrealizowany w Maroku przez Louis’a Lumière w 1897 r. Na prawdziwy boom trzeba było jednak jeszcze trochę poczekać… Zaczął się on dopiero w drugiej połowie XX w. – kiedy David Lean nakręcił tu „Lawrence’a z Arabii”. Maroko zaczęło wtedy przeżywać oblężenie ekip filmowych z całego świata. Przemysł ten jest nie tylko ważnym źródłem dochodu dla państwa i jego mieszkańców, ale także znakomitą promocją kraju poza jego granicami. Ostatnich klika lat to dla Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu czas wojen i czystek etnicznych. Paradoksalnie Maroko skorzystało na tej sytuacji, ponieważ pozostało jedynym bezpiecznym krajem w regionie. Teraz już tylko tutaj nie boją się przyjeżdżać największe amerykańskie gwiazdy. Ale nie tylko dlatego jest tak często wybierane przez filmowców.
Powodów jest znacznie więcej:
-
różnorodność plenerów (pustynie, doliny, morze, ośnieżone szczyty górskie)
- słoneczna pogoda przez prawie cały rok
- odpowiednie zaplecze techniczne (w kraju działa kilka dużych studiów filmowych)
- niskie koszty pracy (np. wynajęcie profesjonalnej hali dźwiękowej to tylko $3000 tygodniowo)
- Maroko jest najbardziej liberalnym ze wszystkich krajów muzułmańskich (nie ma problemu np. z tym żeby tutejszy muzułmański statysta zagrał chrześcijanina)
- przychylna polityka marokańskiego rządu (całkowite zwolnienie z vat-u, możliwość wwożenia do kraju broni i materiałów pirotechnicznych używanych w filmach)
- zniżki dla ekip filmowych na loty wewnętrzne
- symboliczne opłaty za kręcenie zdjęć w muzeach i zabytkach
- możliwość wypożyczenia żołnierzy marokańskich jako statystów (wraz z uzbrojeniem)
Zagraniczni producenci realizują w Maroku 20 – 30 filmów rocznie. Należy jednak zaznaczyć, że kraj ten rzadko „gra” sam siebie – przeważnie „udaje” inne państwa: Egipt, Syrię, Jordanię, Iran, Irak, Arabię Saudyjską, Pakistan, Somalię, ZEA, Izrael, Nepal… Najczęściej wybierane przez producentów lokalizacje to: Ouarzazate (Warzazat), Ait Ben Haddou i Essaouira.
Ouarzazate to niewielkie miasto u stóp Atlasu Wysokiego. Nazywane jest Bramą Pustyni. Liczy ok. 60 000 mieszkańców. Niegdyś było bazą Legii Cudzoziemskiej (nic dziwnego, że właśnie tu nakręcono „Legionistę” z Jeane-Claude’em Van Damme’em). Teraz służy głównie filmowcom. Na terenie miasta znajdują się 3 profesjonalne studia filmowe: Atlas Film Corp. Studios, CLA Studios i Kanzaman Studio. Łącznie zajmują one ponad 700 hektarów powierzchni. W samym 2014 r. miasto zarobiło na produkcjach filmowych $120 mln. Warto dodać, że za symboliczną opłatą wszystkie studia można zwiedzić.
Ait Ben Haddou jest najczęściej fotografowanym ksarem (osadą warowną) w Maroku. Założone zostało w XVI w. i od początku było ważnym punktem wymiany handlowej. Od 1987 r. jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasto grało m.in. prowincję Zucchabar w „Gladiatorze” – tutaj Russel Crowe walczył o przetrwanie na arenie.
Essaouira (dawniej portugalski Mogador) – miasto na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Stanowi doskonały przykład miasta warownego końca XVIII w. Na liście UNESCO od 2001 r. Ostatnio kręcono tu „Grę o Tron” – zagrała Astapor ps. Mam z niej sporo zdjęć, ale w tym poście już ich nie „upchnę”.
A oto lista największych hitów filmowych zrealizowanych w Maroku:
- Lawrence z Arabii (1962 r.), reż. David Lean
- Jezus z Nazaretu (1977 r.), reż. Franco Zeffirelli
- Gwiezdne Wojny IV: Nowa Nadzieja (1977 r.), reż. George Lucas
- Klejnot Nilu (1985 r.) reż. Lewis Teague
- Ostatnie kuszenie Chrystusa (1988 r.), reż. Martin Scorsese
- Indiana Jones i Ostatnia Krucjata (1989 r.), reż. Steven Spielberg
- Kundun (1997 r.), reż. Martin Scorsese
- 7 lat w Tybecie (1997 r.), reż. Jean-Jacques Annaud
- Legionista (1998 r.), reż. Peter MacDonald
- Mumia (1999 r.), reż. Stephen Sommers
- Gladiator (2000 r.), reż. Ridley Scott
- Helikopter w ogniu (2001 r.), reż. Ridley Scott
- Asterix i Obelix: Misja Kleopatra (2002 r.), reż. Alain Chabat
- Hidalago (2004 r.), reż. Joe Johnston
- Alexander (2004 r.), reż. Oliver Stone
- Królestwo Niebieskie ( 2005), reż. Ridley Scott
- Babel (2006 r.), reż. Alejandro Gonzalez Inarritu
- Książę Persji: Piaski Czasu (2010 r.), reż. Mike Newell
- Homeland (2011 r.), reż. Michael Cuesta, Daniel Attias
- Gra o Tron (2011 r.), reż. Thomas McCarthy, Brian Kirk
- Kapitan Philips (2013 r.), reż. Paul Greengrass
- American Sniper (2014 r.), reż. Clint Eastwood
I na koniec jeszcze kilka interesujących filmowych faktów:
- średnie zarobki statystów wahają się od $15 do $25 za dzień pracy
- w Ouarzazate (stolicy marokańskiego filmu) nie ma ani jednego kina, w którym mieszkańcy mogliby obejrzeć produkcje, w których grają
- na potrzeby ”Królestwa Niebieskiego” Ridley Scottt kazał stworzyć na pustyni średniowieczny zamek w skali 1:1. Powierzchnia murów wyniosła 28 000 m², a do budowy zużyto ponad 6000 ton gipsu. Po zakończeniu zdjęć zamek odkupiło CLA Studios. Został on wykorzystany m.in. przy kręceniu „Gry o Tron”
- król Maroka wypożyczył do ”Królestwa Niebieskiego” ponad 1500 swoich żołnierzy
ps. Poniżej wrzucam kilka fotek zrobionych wewnątrz studiów filmowych. Niektóre z nich możecie skonfrontować z tym, co znacie z tv…
6 komentarzy
Niesamowite, lepiej niż hollywood
Ciężko mi porównać – tam jeszcze niestety nie byłem ;)
Bardzo ciekawe podejście do tematu! :) Mega fajny post :)
Dzięki!!! Postaram się utrzymać poziom w takim razie ;)
Jestem pod wrażeniem niektórych konstrukcji i tych miliona przybitych deseczek :)
Pozdrawiam
Trzeba przyznać, że fantazja marokańska bije na głowę europejską ;)
Pozdrawiam!