„Wartość życia mierzy się ilością głębokich poruszeń, jakich doświadczyła nasza dusza.”
Soichiro Honda
Na blogu zawsze staram się wiernie oddać emocje jakie towarzyszą mi podczas podróży. A jako że moje życie jest ostatnio dosyć chaotyczne i niepoukładane, to ten post też taki będzie. Postaram się nakreślić sytuację tak klarownie jak to tylko możliwe. Aha – i tym razem będzie krótko. No to zaczynamy.
Po 2 latach nadszedł czas, żeby opuścić Wyspy Brytyjskie. Miasto, w którym mieszkaliśmy przez cały ten okres należy do najpiękniejszych w Europie. (Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się o nim czegoś więcej, to zapraszam do jednego z moich starszych wpisów: Bath – miasto z klasą). Zdaję sobie sprawę, że jeżeli chodzi o wrażenia wizualne to ciężko będzie to miejsce przebić. Ale postaramy się znaleźć coś równie ciekawego – w końcu muszę mieć o czym pisać posty…
Przez ostatnie miesiące pogoda w Anglii była równie piękna co tamtejsze dziewczyny. W Polsce powiedzielibyśmy, że była „barowa”, ale jako że temat dotyczy UK to powiedzmy „pubowa”. Zimno, mokro, ciemno i ponuro. Ale w ostatni weekend wyszło wreszcie słońce, więc postanowiłem wykorzystać okazję i zrobić kilka pamiątkowych zdjęć okolicy. Jako, że swoją lustrzankę spakowałem i wysłałem wcześniej do Polski wraz z resztą rzeczy, to byłem zmuszony użyć smartfona. Dlatego fotki nie wyszły jakieś oszałamiające, ale chyba lepsze takie niż żadne. Finalnie wybrałem 30 najciekawszych. Mam nadzieję, że pozwolą Wam one, choć w niewielkiej części, poczuć klimat tego niesamowitego miejsca.
[supsystic-gallery id=13 position=center]
Kiedy czytacie ten tekst, ja jestem już pewnie w pociągu, gdzieś na Ukrainie. Właśnie zaczęła się moja (a właściwie nasza, bo jest nas dwoje) podróż. Chciałbym napisać dokąd jedziemy, na jak długo i jakie miejsca zamierzamy odwiedzić. Niestety nie mogę tego zrobić z jednej prostej przyczyny – po prostu jeszcze tego nie wiem…
Jedną z najważniejszych rzeczy jakiej nauczyły mnie podróże jest to, że życie zawsze skoryguje nawet najbardziej dopracowany plan. Dlatego tym razem nie mam żadnego. Na tą chwilę mogę tylko powiedzieć, że jedziemy lądem i że mamy wbitą do paszportu wizę irańską. Ale to wcale nie znaczy, że Iran jest celem naszej „wyprawy”. Powiem nawet więcej: byłbym zawiedziony, gdyby tam się ona skończyła.
Pamiętam, że jak jechałem w swoją pierwszą w życiu podróż, to w ogóle nie czułem strachu. Nie miałem żadnego doświadczenia podróżniczego ani zielonego pojęcia o backpackingu. Nie wiedziałem czego właściwie mam się bać. Nie wiedziałem, że należy się bać. Teraz wiem, że strach jest dobry, bo tylko idioci się niczego nie boją. Nie chodzi mi o strach, który paraliżuje. Chodzi o strach, który zmusza nas do szukania alternatywnych rozwiązań i awaryjnych wyjść z kryzysowych sytuacji. U mnie przejawia się to rozpatrywaniem wszystkich możliwych scenariuszy, które mogą wystąpić po drodze. Niektórym może wydawać się to stratą czasu, bo przecież nie da się wszystkiego przewidzieć. I z tym się zgadzam w 100% – nie da się. Ale można zminimalizować szansę tego, że coś pójdzie nie po naszej myśli, że coś nas nieprzyjemnie zaskoczy. A nawet jeżeli coś nas zaskoczy, to będziemy wiedzieć co robić, bo nasz mózg przerabiał wcześniej podobny scenariusz i wypracował na tę ewentualność odpowiednią „procedurę”. Takie podejście do tematu jest niezależne ode mnie. Robię to automatycznie i chyba żadna aktualizacja „softu” nic już tu nie pomoże. Być może w jakiś sposób zabija to spontaniczność, ale wg mnie spontaniczność zawsze powinna iść w parze z rozsądkiem. Dlatego jeśli zapytalibyście mnie teraz czy się martwię, to odpowiedziałbym: „Tak… trochę”. Jeśli zapytalibyście mnie czy się cieszę, to odpowiedziałbym: „Tak, bardzo!”. Wierzę, że wszystko będzie dobrze, że nawiążemy mnóstwo nowych znajomosci, przywieziemy setki zdjęć i jeszcze więcej wspomnień.
Po drodze pewnie nie będę miał za dużo czasu na „blogowanie” i obrabianie fotek, ale obiecuję wrzucać jakieś materiały na fanpage na facebooku. Znajdziecie go klikając na jedną z ikonek w lewym górnym rogu bloga.
I jeszcze kilka słów o pieniądzach. Pewnie znajdą się tacy, którzy zastanawiają się „Skąd oni maja na to kasę?”. Bez zbędnych dywagacji odpowiadam szczerze, że mamy sponsora. Jest nim „NaszaCiężkaPraca.com”. Zdaje sobie sprawę, że podróże kosztują i że zamiast wydawać pieniądze na głupoty takie jak: Stambuł, Teheran, Yazd, mógłbym kupić pół nowego VW Passata (i to w „tedeiku”). Ale ten argument jakoś średnio mnie przekonuje, bo święcie wierzę w słowa z cytatu Soichiro Hondy, które umieściłem na początku tego wpisu.
To chyba tyle jeśli chodzi o newsy z naszego życia. Obiecuję dawać znać tak często, jak to tylko będzie możliwe. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało! Do usłyszenia za jakiś czas.
ps. Ten post dedykowany jest pani Bożenie z Konstantynowa Łódzkiego, którą teraz serdecznie pozdrawiam! Motywuje mnie Pani do dalszej pracy!
15 komentarzy
Nie 'Good bye’ tylko 'witaj przygodo’! Czekamy na Wasze kolejne karty dziennika. Powodzenia!
Hej Marcin! „Goodbye” odnosi się raczej do opuszczenia Anglii. Do Polski wrócimy na pewno, bo nie mam już za dużo miejsca na wizy w paszporcie ;)
Ojej, przestraszyłam się, że to koniec bloga! Na szczęście jeszcze nie!
Powodzenia w nowej podróży!
Dzięki za miłe słowa Asia!!! Szczęście się przyda na pewno. Dziś wjechaliśmy do Teheranu. Okazuje się, że Iran jest dużo bezpieczniejszy niż Turcja, w której tylko podczas naszego pobytu doszło do 3 zamachów bombowych. W Europie już się nawet o nich nie mówi, a dla Kurdów zamieszkujących wschodnią część Turcji stały się codziennością. Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale po raz pierwszy w życiu czułem sie w tym kraju bardzo niepewnie. Na ulicach wojska jest więcej niż zwykle, a wszystkie posterunki policyjne są zabarykadowane workami z piaskiem i strzeżone prez transportery opancerzone. Jak tak dalej pójdzie trzeba będzie jeździc do Tajlandii z plecakiem…
Pozdrawiamy z Teheranu!!!
:) fajny wpis, fajny blog. Małe spostrzeżenie: powiedzenie „pogoda barowa” wzięło się podobno od specyficznego ciśnienia w pochmurne dni i pochodzi od jednostki jego pomiaru, która jest Bar. W takim świetle określenie pogoda pubowa, wydaje się dosyć zabawne :D
Dzięki za komplement Agata! Rozwaliłaś mnie z tym ciśnieniem ;) Powiedz proszę, gdzie znalazłaś taką genezę tego powiedzenia?
ps. Jeśli już prześcigamy się na „suchary”, to chyba powinno być „pogoda pascalowa”…
Cześć! Bardzo mi się podoba nazwa Waszego sponsora:) Cóż, wygląda na to, że i my jeździmy za jego kasę:):):) Pozdrowienia z Kirgistanu i do spotkania gdzieś:)
To widzę, że hojny ten sponsor… Zaleta tego taka, że przynajmniej nie musimy pisać tekstów na zamówienie ;)
Pozdrawiamy z Gruzji!
Tylko nie zwlekaj za długo z nową opowieścią! :)
Zbieram myśli do nowego posta właśnie i za tydzień coś się powinno pojawić na blogu.
Dzięki za motywującego kopa Basia – potrzebowałem go ;)
Uwielbiam Twój styl pisania :) Robisz także świetne zdjęcia, jakiego aparatu używasz?
Tyle komplementów w jednym zdaniu! – dzięki Gabrysia :)
Staram się, żeby to wszystko miało ręce i nogi, ale ostatnio cierpię na permanentny brak czasu na blogowanie (niestety).
A co do fotek, to pstrykam amatorskim, dość „wiekowym” Nikonem d5000 z obiektywem Nikkor 35mm f/1.8G.
Pozdrawiam!!!
Mój sponsor jest dokładnie taki sam – ciężki zajob na wrocławskim tramie… Ale spoko loko – ja pracowałem w Swindon, a to obok Bath. Poniekąd dzięki pracy w Anglii rozpoczęła się moja przygoda z podróżami – wreszcie miałem kasę i pojechałem, a że panicznie boję się latać to wybrałem pociąg z Londynu do Warny przez Brukselę, Berlin, Pragę i Budapeszt. I było fajnie:) A po Ukrainie pociągiem super – marzy mi się najdłuższa trasa: Lwów – Mariupol:)
Też lubię być przygotowany na wszystkie niespodzianki i nieszczęścia, które mogą nastąpić. Ciężko mi sobie wyobrazić inne przygotowanie do podróży. Ostatnio jednak byłem z osobami, które mało planują, twierdzą, że jakoś to będzie i nie boją się na zapas trudności. Trochę im zazdroszczę. Ich sposób podróżowania przyprawił mnie o zawał, ale się sprawdził…
Jasne, że można jechać bez planu. Też tak kiedyś zrobiłem. Tylko jak po powrocie do domu zorientowałem się, ile ciekawych miejsc ominąłem przez takie podejście to chciałem sam sobie dać w mordę ;)
Pozdrawiam i dzięki za komentarz